Projekt stworzenia zorganizowanej grupy zajmującej się działalnością polityczną powstał wkrótce po 8 marca 1968. Ogólnym celem działalności miała być akcja propagandowa prowadzona za pomocą ulotek i publikacji typu biuletynu informacyjnego. Braliśmy także pod uwagę akcję pomocy finansowej dla osób aresztowanych po marcu ubiegłego roku. [...]
Pamiętam, że w miesiącach marcu i kwietniu ubiegłego roku rozpatrywana była kwestia powstania grup o charakterze terrorystycznym. Zakładaliśmy, że nikt z nas nie będzie prowadził takiej działalności, ale możemy przygotować się na współpracę z grupami, które będą prowadziły taką działalność i możemy udzielić im pomocy instruktażowej. [Jerzy] Ćwirko-Godycki zaproponował mi, jako fachowcowi stykającemu się z chemią, znalezienie recept na produkcję środków łzawiących i dymnych. Zrobiłem środek cuchnący — merkaptan etylu. Środek ten w fiolce przekazałem Ćwirko-Godyckiemu. Nie wiem jednak, czy środek ten został kiedykolwiek użyty. [...] Ćwirko-Godycki zgłosił także projekt malowania środkami cuchnącymi drzwi osób, które naszym zdaniem współpracują z władzami bezpieczeństwa. Zbierał on dane odnośnie takich osób.
Zbieraliśmy [...] ulotki, rezolucje i inne dokumenty ukazujące się w Warszawie po marcu 1968. Każdy z nas, jeżeli otrzymywał taki dokument, przynosił Zofii Ćwirko-Godyckiej. Także każda z osób działających w naszej grupie miała kontakt z grupami studenckimi działającymi na terenie całej Polski. Ja utrzymywałem kontakt z Markiem Głogoczowskim działającym w Krakowie.
18 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Zaczynam rozmowę, [mówiąc,] że widzę, że od dwóch dni Maciek [Kozłowski] zmizerniał na twarzy, spadł z wagi — co w taki sposób wpływa na niego? Maciek mówi: „Od dwóch dni jestem w wojnie psychologicznej — nie jestem tuzem i nie wiem, czy wytrzymam”. [...] [Mówię:] „Tracisz, Maciuś, zdrowie, nie chcąc potwierdzić tego, co i tak wiedzą — może im tylko o to chodzi. I czy jest sens być upartym? Potwierdzisz i będziesz miał spokój”. [...] Podpowiadam: „Maciuś, gdy tylko zorientujesz się, że napór śledztwa będzie większy, nie trać zdrowia, ujawnij o [Krzysztofie] Szymborskim, [Marii] Tworkowskiej — oni i tak wiedzą — nie odkrywasz Ameryki, może tym ich zadowolisz”. [...] Huraganowy atak od rana do wieczora, z króciutkimi przerwami na posiłek, rozsypuje Maćka kompletnie. Prowadzący śledztwo dobrze „rozbija” Maćka. Chodzi o ciągłość w czasie prowadzenia śledztwa — przerwy powodują odprężenie psychiczne Maćka i utrudniają Maćkowi rozpoczęcie składania wyjaśnień.
27 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Ustawiam Maćka [Kozłowskiego], ażeby docenił [...] i szanował dobrego oficera, żeby nie dopuścił do takiego postępowania, ażeby wrócił do prowadzenia śledztwa p. Henio [Świerczyński], ale tutaj przede wszystkim jest potrzeba składania pełnych wyjaśnień oficerowi. [Powiedziałem:] „Tym bardziej że to, czego nie chciałeś wyjaśniać kulturalnym oficerom, wyjaśniłeś p. Heniowi”. Także radziłem mu unikać konfliktów z oficerami, wyjaśniać, „gdyż i tak będziesz wyjaśniał — gdyż jesteś bardzo słaby psychicznie i każdy gwałtowny atak, krzyk i śledztwo na okrągło łamie cię i mówisz. A unikniesz tego nie prowadząc do stanów zapalnych między tobą a oficerem śledczym”.
Maciek przyznał mi rację — będzie wyjaśniał [...] stwierdza, że nie ma nic do ukrycia, gdyż [Maria] Tworkowska i [Krzysztof] Szymborski wszystko powiedzieli.
11 sierpnia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Jakkolwiek podjęcie przeze mnie działalności przerzutowej po przyjeździe do Paryża ze Spitsbergenu [jesienią 1968] i formy tej działalności były zbieżne z formami omówionymi przez [Krzysztofa] Szymborskiego z [Jerzym] Giedroyciem, to jednak ja działalność tę podjąłem nie wiedząc i nie będąc poinformowany, że sprawy te omawiali Szymborski z Giedroyciem. Z inicjatywą przerzutu wydawnictw „Kultury” przez Czechosłowację wystąpiłem sam po styczniowym nielegalnym pobycie w Polsce, bowiem uznałem, że jest to jedyna droga przerzutowa przez Czechosłowację, skąd nielegalnie przeszedłem do Polski, pomysł zaś przerzucenia wydawnictw „Kultury” dla jej kolportowania w kraju podjąłem także sam w czasie rozmowy z Maciejem Włodkiem w Krakowie.
18 października
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Szymborski zgłosił się do niego [Giedroycia] wówczas [we wrześniu 1968] z głową pełną różnych pomysłów: wydawać nielegalną gazetkę, opracować publikacje na temat wydarzeń marcowych. Nie wie jednak, jak to robić. Od czego zacząć. Przychodzi po poradę do Giedroycia. Ten, wykorzystując jego chęć działania, proponuje mu współpracę. [...] Byłoby jednak błędem twierdzić, że Szymborski zjawił się w Paryżu jako swoistego rodzaju niewiniątko, które dopiero tam wciągnięto na grzeszną drogę. Jest niewątpliwe — i sam oskarżony Szymborski to przyznał — że chciał wówczas kontynuować swą nielegalną działalność, jak to określił, opozycyjną.
[...] Szymborski nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Ludzie, którzy się do niego w kraju zgłaszali po materiały przeznaczone dla „Kultury” paryskiej, nigdy nie odchodzili z pustymi rękami.
19 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedoycia, „Karta” nr 40, 2004.
Pragnę zwrócić uwagę Sądowi na fakt nienegowania przez oskarżoną [Małgorzatę Szpakowską], iż trudniła się ona w szerokim zakresie pomnażaniem owych tekstów, które następnie były przez nią i innych kolportowane. Oskarżona przed Sądem próbowała dociec, czy czyniła to na kolejnych czterech czy na pięciu maszynach do pisania, czy w mieszkaniu własnym, [Krzysztofa] Szymborskiego, [Marka] Tabina czy też wreszcie w przypadkowym wolnym mieszkaniu czasowo opuszczonym przez mieszkańców. Fakty te dobitnie charakteryzują napięcie woli wszechstronnego działania oskarżonej [...], czynną postawę po stronie opozycji, wykraczając pod względem czasu daleko poza chwile zemocjonowania w okresie tak zwanych wypadków marcowych.
W świetle powyższego nie wydaje się, aby oskarżona była bliska prawdy mówiąc przed Sądem, iż miała zwyczaj pisania dla siebie swoich myśli i poglądów jako twórczego wkładu do pracy naukowej jako doktorantki przy katedrze filozofii.
19 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Ja, prowadząc swoją działalność polityczną, byłem zgodny ze swoim sumieniem i jestem z nim zgodny w tej chwili. [...]
[...]Złożyłem w czasie śledztwa wyczerpujące wyjaśnienia. Nie kierowałem się jednak chęcią uniknięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Chciałem jedynie w sposób możliwie obiektywny, o tyle, o ile to w mojej sytuacji było możliwe, przedstawić prawdę [...], nie chciałem również, aby jakaś cząstka odpowiedzialności, którą ja ponoszę, spadła na kogokolwiek innego.
Wysoki Sądzie, ja nie jestem politykiem, nigdy nim nie byłem i jak przypuszczam — nigdy nim nie będę. Ja ukończyłem wydział fizyki i moim powołaniem jest praca naukowa w tej dziedzinie. [...] Chciałbym prosić Wysoki Sąd jedynie o to, żeby przy orzekaniu kary, jaką powinienem ponieść za swoją działalność, wziął pod uwagę tę okoliczność, o której właśnie powiedziałem, jak również tę [...], że jeżeli społeczeństwo ma jeszcze odnieść jakąś korzyść z mojej pracy, z pracy w wybranym przeze mnie zawodzie, wybranym z zamiłowania, to przecież każdy miesiąc, każdy rok w więzieniu to jest strata, nie tylko dla mnie.
21 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.